Chopin w Japonii
Na pytanie, skąd jesteśmy, zwykle odpowiadamy, że jesteśmy Polakami od kilkunastu lat mieszkającymi w Belgii. Japonia jest bodaj pierwszym krajem, w którym więcej osób kojarzy naszą pierwszą niż drugą "ojczyznę". Najczęstsze skojarzenie to Chopin, ale spotkaliśmy i pana który chodził na kurs polskiej kuchni. W tokijskich supermarketach z importowanymi produktami można dostać polską szynkę, sezamki i żubrówkę. W kilku sklepach widzieliśmy ceramikę z Bolesławca, a w większości anglojęzycznych księgarni dostępne są nasze ukochane „Mapy” Mizielińskich.
Raz w roku zdarza się natomiast okazja, by posłuchać, jak Japończycy radzą sobie z językiem polskim. Od ponad 20 lat w Ambasadzie RP w Tokio odbywają się bowiem konkursy krasomówcze języka polskiego. W tegorocznej edycji (w której miałam okazję być jurorką) startowało dziesięciu uczestników, głównie studentów (jedynej w kraju) polonistyki na Tokijskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych (TUFS), ale trafił się i 69-letni pasjonat, który polskiego uczy się na kursach weekendowych.
Treść wystąpień była niezwykle zróżnicowana: podczas gdy panie poruszały głównie poważniejsze tematy (pożytki z edukacji; zainteresowania i pasje), panowie celowali w tematyce humorystycznej (doświadczenia z polską kuchnią czy serwisami randkowymi). Co ciekawe, aż trzech uczestników wspominało o holocauście (m.in. w kontekście filmu "Persona non grata”, opowiadającego historię japońskiego konsula na Litwie, Chiune Sugihary, który wystawiając fałszywe wizy, ocalił tysiące litewskich i polskich Żydów). Mnie najbardziej ujął zdobywca trzeciego miejsca swoim iście arystotelejskim wywodem o cechach ludzkiego charakteru.
Co skłania Japończyków do nauki polskiego? Jedną z uczestniczek zainspirowała postać Polski (sympatycznego chłopaka o dziewczęcych rysach i przekornym charakterze) z komiksu „Axis Powers Hetalia”, w zabawny sposób przedstawiającego dzieje świata. Z kolei 69-letni amator kajakarstwa wspomina, że „pewnego dnia [znalazł] ulotkę o spływach kajakowych w Polsce, na rzece Biebrzy. Woda w rzece na zdjęciu jest czysta i spokojna. Rośliny wodne pływają delikatnie, w kajakach ładne kobiety uśmiechają się wesoło… Myślałem, że to idealne miejsce dla starszego kajakarza!”.
Poziom większości wystąpień był imponujący, zwłaszcza zważywszy, że nikt z uczestników nie uczył się polskiego dłużej niż 4 lata. Osoby dopiero zaczynające przygodę z polskim nieco gorzej radziły sobie ze zrozumieniem pytań jurorów oraz z wymową. Podczas gdy w japońskim w zasadzie nie ma głosek, które byłyby trudne do wymowy dla Polaka, w drugą stronę sprawa jest bardziej skomplikowana. Japończycy (poza n) nie znają samodzielnych spółgłosek (stąd np. dodatkowe "u" w wyrazach takich jak „przed[u]stawić” czy „s[u]tatek”). Trudności sprawiają również inne polskie dźwięki. I tak y bywa zastępowane przez i ("któri", "tituł"), l przez r ("dra") a w przez b ("niebygodny").
Atmosfera konkursu była przesympatyczna, również dzięki dopingowi publiczności (wśród której było sporo Polaków studiujących japonistykę na TUFS). Wszyscy uczestnicy otrzymali nagrody książkowe, a laureaci trzech pierwszych miejsc dodatkowo stypendia językowe w Polsce.