The final countdown, czyli koczując we własnym domu
Pierwszy tydzień sierpnia - nasz ‘dobytek’ właśnie odpłynął do Tokio. My dołączymy za kolejne trzy tygodnie, a do tego czasu czeka nas koczowanie na podłodze. Początkowo nawet bawi nas powrót do studenckich klimatów, z czterema poobijanymi talerzami i jedzonymi na przemian pitą i pizzą. Nie marnując czasu na szukanie, przekładanie i wgapianie się w rzeczy, mamy go też dużo więcej dla siebie. Jednak po tygodniu mamy już serdecznie dosyć naszego kołchozu, a chłopaki zaczynają bzikować bez zabawek.
Największą atrakcją staje się bagażnik naszego samochodu, którego – jak dowiedzieliśmy się dwa (!) dni przed przeprowadzką - nie możemy zabrać do Japonii (oficjalnie nie wolno sprowadzać diesli, ale podejrzewamy, że faktycznie na przeszkodzie stoi koreańska marka).